Twój ból jest większy niż mój
jak zmierzyć ból?Dlatego właśnie pracując z pacjentami leczącymi się z powodu bólu nie kwestionujemy natężenia bólu, który opisują, a ponadto – aby móc wyciągać wnioski i dostosowywać leczenie – oceniamy siłę tego bólu regularnie (ja, w swojej pracy w hospicjum domowym – na każdej wizycie). W jaki sposób to robimy? Używając odpowiednich skal i kwestionariuszy, które są pomocne również w ocenie tego, jak ból wpływa na codzienne funkcjonowanie – fizyczne czy psychospołeczne – naszego pacjenta.
Używam jej w rozmowach z pacjentami zdecydowanie najczęściej, bo jest bardzo prosta i wygodna. Obejmuje 11 stopni nasilenia bólu – od 0, które oznacza całkowity brak bólu do 10 – czyli najgorszy możliwy do wyobrażenia ból. I tu już widzicie – o ile 0 jest całkiem obiektywne, to już 10 może dla każdego człowieka znaczyć zupełnie co innego. Skala ta jednak cechuje się dużą powtarzalnością wyników – czyli możemy w trafny sposób monitorować poziom bólu u konkretnego pacjenta. Dzięki temu jest ona szeroko stosowana – nie tylko przez osoby zajmujące się specjalistycznym leczeniem bólu, ale w zasadzie w całej medycynie.
Podobną do niej skalą jest skala wzrokowo – analogowa (VAS – visual – analogue scale). Jeśli decydujemy się z niej skorzystać, to pacjent wskazuje natężenie swojego bólu na 10cm linijce, na której 0 oznacza (jak w NRS) całkowity brak bólu, a 10 – najsilniejszy możliwy do wyobrażenia ból. Czasami na linijce pojawiają się też rysunki twarzy- uśmiechniętej i wykrzywionej grymasem bólu lub określenia ból opisujące.
Oprócz takich właśnie prostych, jednowymiarowych skal oceny natężenia bólu (mamy ich dużo więcej, ale te 2 są zdecydowanie najczęściej stosowane) w użyciu są liczne kwestionariusze oceny natężenia bólu. To nieco bardziej skomplikowane metody (i dużo bardziej specyficzne, często dotyczące konkretnych rodzajów bólu lub sytuacji klinicznych), jednak dające odpowiedź nie tylko na pytanie o natężenie bólu, ale też mówią o tym, jak ból wpływa np. na codzienne funkcjonowanie pacjenta czy jego stan emocjonalny. Dają one możliwość bardziej kompleksowej oceny skuteczności leczenia.
Niestety – zdarza mi się stykać (czy to osobiście, czy w opowieściach pacjentów, czy w historiach, na które natykam się w internecie) z bagatelizowaniem nasilenia bólu lub próbą “mierzenia go własną miarą”. Poczynając od internetowych dyskusji, w których pada niezawodne “nie przesadzaj, że to tak boli, miałem to samo i wiem!” aż do (niechlubnych i karygodnych) sytuacji, w których tego typu komunikaty padają z ust pracowników ochrony zdrowia. Odczuwanie i interpretowanie bólu jest sprawą niezwykle indywidualną, a ocena adekwatności tych odczuć nie powinna mieć w ogóle miejsca. Nawet jeśli dotyczą one jednej osoby to bywają zmienne – bardzo mocno zależą od okoliczności, np. naszego stanu emocjonalnego, rodzaju wykonywanej pracy, dodatkowych chorób a u kobiet – momentu cyklu miesiączkowego.